Moje hobby - trójkołowce

Chyba większość z nas widziała tradycyjny rower trójkołowy, oparty na tradycyjnej ramie rowerowej z wydłużoną tylną osią.

Wiele osób kupuje te rowery ciesząc się ze swego rodzaju ułatwienia. Zachęcam jednak do bliższego przejrzenia się tym konstrukcjom. Zwróćcie uwagę na sposób prowadzenia tych rowerów przez osoby jeżdżące na nich.

Rower ten jest wysoki i sztywny. Jego sztywność jest wielką zaletą ale i wadą. Osoby poruszające się na nich czują dużą niepewność jeśli coś się chwieje, umyka, jeśli nie jest stabilne. Wysoki rower zapewnia łatwość 'wsunięcia' się na siodełko. Jednak sztywność tej konstrukcji w połączeniu z jej wysokością zmusza do wolnej jazdy zwłaszcza na zakrętach gdzie jadąc na jednośladzie pochyla go ku środkowi zakrętu. Tutaj nie ma takiej możliwości a siła odśrodkowa robi swoje. Inną wadą tej konstrukcji są trzy, małe punkty podparcia jadącego: siodełko i kierownica. Wystarczy aby osoba z niezbornością ruchów musiała w nieodpowiednim momencie otrzeć pot z czoła. Jak każdy kto minie ręką kierownice w takiej sytuacji, ląduje na ziemi ale upadek bezwładnego ciała, osoby starszej czy niesprawnej, może być przykry w skutkach. Przez długie lata zżymałem się czy kupić taki rower. Nigdy nie miałem możliwości przetestowania go w praktyce. Pewnego razu, mój kolega zajechał taką bryką i na jego nieszczęście pozwolił mi zrobić nim kółko. Była to moja druga w życiu jazda nie licząc dziecięcych rowerków z dostawianymi kołami. Przejażdżka ta, trwająca 3-5 minut, zakończyła się trzema upadkami, zósemkowanym kołem, połamanymi szprychami i szyciem mojej brody. Przyszalałem? Tak. Jednak kilka miesięcy wcześniej testowałem inny pojazd.

Trójkołowe rowery poziome.

W pewny marcowy wieczór usiadłem przed netem i zacząłem, kolejny już raz, poszukiwania, bliżej niezdefiniowanego pojazdu, na którym mógłbym samodzielnie poruszać się. Trafiłem wtedy na kilka ciekawych rozwiązań i warsztatów które je konstruują. Poznałem mojego krakowskiego kolegę śp. Jurka Barszcza i po kilku meilach, już po miesiącu byłem u niego testując jego rower.

Cechy tej konstrukcji widać na powyższym zdjęciu. Po kilku radach Jurka ruszyłem. Rower był lekki, swobodnie się prowadził. Po kilku powolnych kółkach zacząłem go ujeżdżać. Najpierw popłoszyłem ptaki pod blokiem, później pomieszałem szyki kilku kierowcom na parkingu sklepowym a na koniec kilka osób uciekło spod moich kół na krakowskim rynku. Mały stosunek wysokości pojazdu do rozstawu kół daje stabilność nawet przy dość dużej prędkości. Owszem, można spowodować wywrotkę tego pojazdu ale o to już trzeba się trochę postarać. Wygodna pozycja jadącego daje komfort tak w czasie jazdy jak i postoju. Nie można jednak zapomnieć o utrudnieniach. Niska, półleżąca pozycja jest kłopotliwa w czasie siadania i z siadania. Różnica między pozycją pionową a poziomą ma też znaczenie w jeździe w terenie górzystym o czym dowiedziałem się później. Te utrudnienia nie zmieniają faktu że jazdą tym rowerem sprawia przyjemność. Po powrocie z Krakowa wiedziałem, że postaram się zrobić taki rower. Większość tego typu konstrukcji budowanych jest przez osoby prywatne lub małych warsztatach takich jak ten, w pojedynczych egzemplarzach, rozwiązania bardziej masowe są bardzo drogie ale ciekawe rozwiązania. Wydawało mi się, że temat takiego roweru może być ciekawą pracą dyplomową na wydziale mechaniki uczelni na której pracuję. Niestety nie udało mi się nikogo nim zainteresować. Rama Jurka jest bardzo lekka zrobiona z karbonu. Takie rozwiązanie seryjnie robiła chyba tylko jedna firma. Dzięki Krakusowi skontaktowałem się z częstochowskim konstruktorem hobbystą, który podaje na swojej stronie wiele ciekawych danych konstrukcyjnych i od którego kupiłem bardzo tanio stalową ramę w stanie idealnym. Wiedząc, że kupuję samą ramę, w Tychach zamówiłem koła. Na miejscu okazało się jednak, że przeznaczone dla mnie koła były nieodpowiednie. Piasty do takich pojazdów to jednostronne piasty boczne z wbudowanymi hamulcami. Jedyny znany nam wtedy producent takich piast całą produkcję wywoził na zachód. Właściciel Tyskiej firmy Pan inżynier Stanisław Misiarz podjął się jednak takie piasty sprowadzić i tak po dwóch i pół miesiącu po pierwszej próbnej jeździe w Krakowie byłem szczęśliwym posiadaczem zadbanej, wypieszczonej ramy, przednich kół, siedliska i kilku drobiazgów. Wydawało się, że najtrudniejsze jest za mną a złożyć pojazd to tydzień-dwa. Ponieważ trzeba było dorobić kilka elementów poprosiłem o pomoc znajomego ślusarza. I zaczęło się... Wzmacnianie, poszerzanie, dopasowywanie, przeróbki. Po trzech miesiącach straciłem nadzieję, że przed zimą przejadę się. Wiele zmian było potrzebnych ale nie ukrywajmy, były i takie które ułatwiały pracę ślusarzom a nie późniejszą eksploatację. W końcu po ponad roku od straszenia gołębi na krakowskim rynku wożeniu ramy po trzech warsztatach zacząłem jeździć. Zacząłem robić furorę w mieście. Ale wielość osób które przy nim pracowały i brak jednej rzetelnej która chciałaby wysłuchać moich uwag, omówić je i wykonać dało i nadal daje się we znaki. Jedynymi rzeczami które samodzielnie mogę wykonać to założenie siedliska i łańcucha dlatego o regulację lub dokręcenie najmniejszej śrubki prosić muszę o pomoc. Jedna osoba chce i potrafi, inna tylko chce a jeszcze inna chce się uwolnić. Są też tacy ludzie którzy wiedzą lepiej i proste argumenty nie trafiają. Ponieważ mam problem z wyregulowaniem go, rower za każdym razem zachowuje się inaczej i nigdy nie jestem go pewien. Mimo to jazda jest super zabawą i ogromnym ułatwieniem. Jak muszę coś załatwić o wiele szybciej zrobię to na rowerze niż miejskimi autobusami na które byłem skazany nie licząc pomocy innych.

Następny krok.

Właśnie kupiłem koła boczne od 'napaleńca' z Krakowa. W głowie noszę projekt pojazdu który chciałbym wykonać. Po prawie roku użytkowania wiem na co zwróciłbym uwagę, co trzeba zmienić, udoskonalić. Szukam teraz osoby która usiadłaby razem ze mną, rozrysowała to i stworzyła. Jest jednak jedno 'ale'. Jak nie znajdę jednego konkretnego wykonawcy który podejmie się wykonać to od 'A' do 'Z', nie rozpocznę prac. Mam dość 'fachowców' dających dobre rady ale nie wykonawstwo albo chcących zarobić nie robiąc nic.

Jutro Wigilia 2007 Tuż po Nowym roku jadę do Krakowa do p. Kamila Maneckiego po rower. W prawdzie nie z włókna.węglowego ale bardzo lekki z silnikiem w pieście. Koła w garażu poczekają ne lepsze czasy lub nową wenę konstruktorską. :)

 

 

Odnośniki związane z tą tematyką

Wyszukiwanie

Kontakty

Maciej Bogucki Nie szukaj mnie na społecznościówkach (fb, nk, tweetr) jestem tam ale jestem ich wrogiem dlatego tam bywam tylko jak chcę coś/kogoś sprawdzić. #GG 401309
502 545 733